Praca formacyjna wśród księży i nad własnym rozwojem duchowym w okresie wileńskim
Ksiądz Sopoćko nie pełnił specjalnej urzędowej funkcji w diecezji, która obligowałaby go do konkretnych działań na rzecz formacji kapłańskiej i duszpasterskiej jego współbraci w kapłaństwie. Niemniej tego rodzaju zaangażowanie, wynikające z osobistych pobudek, ujawniało się w jego postawie. Pisał artykuły i konferencje dotyczące aktualnych spraw duchowieństwa i jego formacji, uczestniczył czynnie w działalności stowarzyszeń kapłańskich, służył swą wiedzą w prowadzonej w diecezji akcji dokształcania księży. Owo zainteresowanie sprawą formacji kapłanów-duszpasterzy wynikało - jak można przypuszczać - z gorliwości apostolskiej oraz troski o indywidualne dobro duchowe współbraci w kapłaństwie, a także powierzonych im wiernych. Znał bowiem naturalną zależność religijności wiernych od duchowego poziomu i zaangażowania ich duszpasterzy. Nie wykluczone, że zaangażowanie to było też naturalnym niejako przedłużeniem i kontynuacją - teraz już wobec kapłanów - posługi, którą pełnił w seminarium, jako ojciec duchowny i profesor.
Wkład ks. Sopoćki w formację współbraci w kapłaństwie w latach 30. w Wilnie zaznaczył się najbardziej w jego działalności naukowej i publicystycznej. Wydał kilka opracowań naukowych oraz z różną intensywnością drukował artykuły poświęcone tematyce formacyjnej głównie w Wiadomościach Archidiecezjalnych Wileńskich.
Z treści i charakteru odrębnych pozycji oraz artykułów publikowanych w rodzimym periodyku można wywnioskować, że autorowi zależało zarówno na wzbogaceniu wiedzy teologicznej, umiejętności duszpasterskich czytających, jak również na pogłębieniu ich osobistego życia duchowego. Wśród publikacji były bowiem i opracowania ściśle naukowe i bardziej praktyczne, zawierające wskazania duszpasterskie, a także konferencje, rozważania i homilie. Pojawiały się też recenzje prac innych autorów z zakresu powyższej tematyki, zachęcające do zainteresowania się nimi.
Naukowe opracowania obejmowały problematykę związaną z specjalnością księdza profesora, czyli głównie z zakresu teologii pastoralnej, w tym katechetyki, homiletyki i pedagogiki chrześcijańskiej. Pośród nich najcenniejszymi były prace o wychowaniu duchownym według Mikołaja Łęczyckiego. Publikacje te, owoc badań prowadzonych w związku z przewodem habilitacyjnym, przybliżały chrześcijańską wizję wychowania. Mogły służyć duszpasterzom, wychowawcom młodzieży w ich pracy pedagogicznej. Przekazywały bowiem bogaty materiał zarówno teoretyczny, dotyczący podstawowych założeń wychowania w duchu katolickim, jak też praktyczne wskazania odnośnie do działań wychowawczych. Głębokie osadzenie katolickiego systemu wychowawczego na biblijnych i teologicznych podstawach nadawało mu charakter swoistej pedagogii pastoralnej, pouczającej w jaki sposób prowadzić wiernych w ich religijnym i duchowym rozwoju. Można też było dopatrzeć się w nim szeregu wskazań właściwych ascetyce chrześcijańskiej, a w jej ramach zasad kierownictwa duchowego. Stąd też publikacje te dla zainteresowanego i otwartego na proces osobistego rozwoju duchowego czytelnika mogły być znaczącą pomocą w tym względzie. Tym bardziej mogły służyć kapłanom w ich pracy duszpasterskiej i wychowawczej wśród wiernych. Opracowania z zakresu katechetyki i homiletyki, zwłaszcza ze względu na ich praktyczne odniesienia podobnie mogły być wykorzystywane jako cenna pomoc katechetom i kaznodziejom w ich posłudze.
Artykuły, konferencje i rozważania adresowane głównie do współbraci w kapłaństwie, poświęcone formacji kapłańskiej, publikowane były w Wiadomościach Archidiecezjalnych Wileńskich. Ksiądz Sopoćko podejmując w nich tematy dotyczące wprost duchowieństwa, względnie nawiązując do aktualnie przeżywanych świąt czy okresów roku liturgicznego, bądź do wydarzeń w życiu Kościoła powszechnego i lokalnego, starał się przekazać sugestie, wskazania i rady odnoszące się do życia kapłanów i ich formacji. Pisał na temat jedności kapłańskiej, wzajemnej miłości kapłanów, posłuszeństwa władzy kościelnej. Snując rozważania przy okazji świąt kościelnych zachęcał do wierności praktykom duchowym, pielęgnowania pięknych tradycji pobożności kapłańskiej: adoracji eucharystycznych, nabożeństwa do Serca Bożego, czci Najświętszej Maryi Panny, modlitw brewiarzowych. Ukazywał też szczyty doskonałości chrześcijańskiej czyli świętość, do której kapłani są szczególniej wezwani. Świętość kapłanów, poza ich osobistym dobrem, jest bowiem ponadto jednym z warunków uświęcania innych, które to zadanie mają pełnić właśnie kapłani.
Aktywna obecność ks. Sopoćki w życiu i sprawach prezbiterium wileńskiego, jego oddziaływanie formacyjne na tę społeczność, poza wskazaną działalnością piśmienniczą, ujawniały się też w uczestnictwie w pracy stowarzyszeń kapłańskich oraz poprzez inicjatywy podjęte na rzecz tejże społeczności.
W dniu 4 lutego 1927 roku założone zostało w Wilnie Koło Księży Abstynentów. Prezesem został wybrany ks. K. Lubianiec, a ks. Sopoćce powierzono funkcję sekretarza. Ze wspomnień ks. Sopoćki wynika, że brał on czynny udział w zorganizowaniu tegoż Koła. Sprawa walki z alkoholizmem nie była mu bowiem obca od początku kapłańskiej posługi. Pozyskanie księży dla idei abstynenckiej rokowało większe powodzenie tej akcji. Ksiądz Sopoćko przez szereg lat pełnił różne funkcje w Kole. Był czynnie zaangażowany w jego pracę, między innymi poprzez publikowanie artykułów na temat abstynencji i przeciwdziałania alkoholizmowi. Wykazywał w nich często, że abstynencja księży, podjęta w duchu umartwienia oraz miłości bliźniego warunkuje trzeźwość wiernych świeckich.
Drugą odważną inicjatywą ks. Sopoćki dotyczącą duchowieństwa Archidiecezji, było wniesienie i poddanie do dyskusji na łamach Wiadomości Archidiecezjalnych propozycji utworzenia wspólnoty kapłańskiej. Stowarzyszenie się księży sprzyjałoby ich wielostronnemu rozwojowi, wzajemnej współpracy i pomocy, dawałoby oparcie duchowe i materialne pozostającym w trudniejszych warunkach życiowych. Propozycja nie została jednakże podjęta. Trudno jest ustalić jakie były tego powody. Niemniej samo wystąpienie z nią poświadcza wyraźnie o uwrażliwieniu ks. Sopoćki na aktualne sprawy duchowieństwa, o szczerych intencjach szukania rozwiązań służących dobru tejże społeczności. Jest też świadectwem odpowiedzialności za wspólnie przeżywane kapłaństwo, oraz zadania apostolskie z nim związane.
Wkład ks. Sopoćki w formację duchowieństwa, zwłaszcza w wymiarze intelektualnym i pastoralnym, zaznaczał się w jego działalności związanej ze stanowiskiem profesora na Wydziale Teologicznym USB oraz w Seminarium Duchownym. Angażowany był on do prowadzenia wykładów dla duchownych, dokształcających się w teologii czy poszerzających umiejętności duszpasterskie, np. w dziedzinie katechizacji. Pod jego kierunkiem pisano prace dyplomowe. Ponadto już poza uczelnią, służył swą wiedzą teologiczną, doświadczeniem duszpasterskim i pedagogicznym wygłaszając odczyty na zjazdach duchowieństwa czy dorocznych Kursach Duszpasterskich organizowanych w Wilnie.
Na tle zasygnalizowanej powyżej działalności formacyjnej ks. Sopoćki wobec duchowieństwa, której oddawał się w latach 30. w Wilnie dostrzec można coraz pełniejszy jego osobisty rozwój duchowy, a także uwyraźniające się coraz bardziej znamiona dojrzałej postawy kapłańskiej. Cenną ilustracją jego duchowej sylwetki z tego okresu są osobiste refleksje odnotowane w zapiskach Dziennika. W szczerych i otwartych zwierzeniach dotyka on głębi swego wnętrza, ujawniając swe duchowe przeżycia i odczucia, dokonując obrachunku ze sobą, kreśląc kierunki dla dalszej duchowej pracy. Z wielką pokorą ocenia samego siebie. Na tle wymogów, które stawiane są kapłanom: nieskazitelności obyczajów, wykształcenia, uprzejmości i ogłady oraz ogólnie doskonałości, ujawniającej się przez pełnienie woli Bożej i obojętności wobec rzeczy stworzonych, przyznaje się, że należy do kapłanów, którzy w teorii pojmują między innymi potrzebę wolności wobec stworzeń, a w praktyce jest człowiekiem natury. Wyznaje, że za mało walczył z trzema źródłami grzechu (pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha żywota). Dlatego też oskarża się, że miotają nim raz uczucia gniewu i niechęci, poryw do wielkości i odznaczenia się czynami pełnymi poświęcenia i żarliwości o chwałę Bożą, to znów zbytnia czułość wobec siebie. Przyznaje, że odczuwa trudności w zdobyciu obojętności, stąd odwołuje się do ufności w miłosierdzie Boga, a tym samym sugeruje, poprzez kontekst tegoż wyznania, iż na sobie polegać nie może. Z kolei na tle rozważań o okolicznościach zaparcia się św. Piotra i jego nawróceniu, jako obrazie postaw wielu spośród kapłanów, głęboko wnika w subtelności pychy. Nie kryje się przy tym, z własnymi słabościami w tym względzie. Pisze: Na paluszkach wzdętej pychy wznieść się pragnąłem ponad innych jeszcze na ławie szkolnej, wznosiłem się ponad Ciebie obrażając Cię grzechami. Upokorzenie mi było wstrętne, uciekałem od niego. Lubiłem, gdy mnie chwalono. Za to teraz słusznie jestem wzgardzony i podeptany przez wszystkich. Jeszcze przychodzą marzenia pyszne, dogadzające miłości własnej, wyobraźnia roi w przyszłości rozmaite obrazy, które zatrzymuję i delektuję się, czasami mimo woli, dość często nieświadomie, ale wszystko to wskazuje na główny "fomes peccati". (Dziennik, z.2, s.57) Ta surowa ocena siebie, wnikliwe wyłuskanie zakusów pychy, które nękały go dotychczas, wobec których i aktualnie musi być czujny, z jednej strony jest oznaką jego pokory, wewnętrznej szczerości i trafnego rozeznania swego wnętrza, ale także poświadcza o jego zatroskaniu i pracy nad uwalnianiem się od tychże zakusów. Wydaje się, że na podstawie tego zapisu, tak przesadnie niemalże krytycznego wobec autora, można wnioskować również, chociaż niewątpliwie przedstawia on oskarżanie się ks. Sopoćki z pychy, że uleganie jej jeśli już się ujawniało w jego życiu, było wynikiem ludzkiej słabości, a faktycznie była ona poskramiana i coraz mniej dochodziła do głosu w konkretnych zachowaniach i postawach. Kolejne lata życia i gorliwej kapłańskiej posługi rzeczywiście też to potwierdzą.
Poza problemem pychy, ale też w łączności z nim, pojawia się w zapiskach ks. Sopoćki, zagadnienie poznania woli Bożej i poddania się jej. Rozważając scenę modlitwy Jezusa w Ogrójcu, uznaje, że przeżywanie Ogrójca, czego doświadcza wciąż w swym życiu, jest konsekwencją tego, iż za mało łączy się z wolą Bożą. Podobnie z pokorą wyznaje, że jest w nim jeszcze dużo buntu i chęci urządzania wszystkiego według własnej woli. Przeto wyrzuca sobie marnotrawienie czasu na zbędne rozważanie tego co minęło czy zaprzątanie uwagi próżnymi myślami o przyszłości, gdy tymczasem, co w pełni uświadamia, jedynie chwila obecna jest ważna, zasługuje na nagrodę lub karę. Dlatego też napomina siebie, aby porzuciwszy to zatroszczył się bardziej o szukanie i poznawanie woli Bożej. W miejsce zaś utyskiwania na trudności czy przeciwne mu osoby, winien widzieć w nich narzędzia w ręku Bożej Opatrzności, która w ten sposób go doświadcza. To bojaźń trudów i cierpień w walce, powstrzymuje od postępu w doskonałości, gdy tymczasem pokonywanie ich, zwyciężanie siebie i umartwienie, zaskarbia więcej łask. Stąd kończy swą refleksję postanowieniem naśladowania Jezusa w Jego modlitwie z Ogrójca, proszącego Boga Ojca, aby nie Jego, ale Ojca wola się spełniła oraz, że winien starać się usilniej samego siebie zwyciężać.
Podsumowując zasygnalizowane tu refleksje duchowe ks. Sopoćki o samym sobie - mając ponadto w tle ukazane wyżej jego zaangażowania w formację współbraci w kapłaństwie - należy zauważyć, że dotyka w nich najbardziej istotnych wyznaczników postępu duchowego, a mianowicie kwestii wolności w stosunku do zakusów pychy oraz przyjęcia woli Bożej. Skoro zaś analizy te dokonywane są w bardzo osobistych sferach własnego życia duchowego i podejmowane były jako obrachunek z samym sobą, czyli ku poznaniu i przemienianiu swego wnętrza, wydaje się być uzasadnionym postrzeganie w ich autorze, osoby o wysokim stopniu, nie tylko wiedzy duchowej, ale i rzeczywistego rozwoju duchowego.
Czas Miłosierdzia, nr 9(125)/2000
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz