Droga świętości Ks. Michała Sopoćki (cz. XII)

Działalność religijno-społeczna w Białymstoku
Jakkolwiek podstawowym zajęciem ks. Sopoćki w Białymstoku była praca w Seminarium Duchownym, nie poprzestawał on jednakże tylko na niej. O ile było to możliwe i nie kolidowało z obowiązkami seminaryjnymi, udzielał się też w duszpasterstwie czy podejmował inne akcje służące dobru duchowemu wiernych. Zgodnie z istotą powołania kapłańskiego, które realizował w swym życiu, chociaż w kapłaństwie jego pojawiła się praca naukowa i dydaktyczna, można uznać, że zawsze czuł się duszpasterzem, czyli wezwanym do prowadzenia ludzi do Boga. Stąd też cel duszpasterski przyświecał ostatecznie wszelkim jego działaniom, które podejmował. Tak było gdy zakładał szkoły w parafii taboryskiej, organizował stowarzyszenia młodzieży katolickiej w Wilnie, odbudowywał kościół św. Ignacego czy udzielał się w grupach i organizacjach religijnych w przedwojennym Wilnie. Najbardziej zaś owo duchowe dobro wiernych przyświecało jego apostolstwu Miłosierdzia Bożego. Te wielorakie zaangażowania ks. Sopoćki u podłoża swego miały jego pasterską gorliwość, duszpasterskie wyczucie oraz zdolność rozeznawania aktualnych potrzeb i wezwań pojawiających się w życiu Kościoła. W efekcie więc nie brakowało w jego kapłańskim życiu, chociaż jego większą część przeżył na stanowisku profesora, posług kapłańskich i duszpasterskich oraz innych zajęć na tenże duszpasterski cel ukierunkowanych.

Ważnym polem duszpasterskiego zaangażowania ks. Sopoćki od początku kapłańskiej służby było głoszenia Słowa Bożego. Swą posługę kaznodziejską i rekolekcyjną rozwinął on już w Wilnie, a po przybyciu do Białegostoku dalej intensywnie kontynuował. Tak się złożyło, że pierwsze tygodnie po przyjeździe z Wilna do Białegostoku upłynęły na głoszeniu misji parafialnych w pozostałym w granicach Polski skrawku diecezji pińskiej. Niebawem też został włączony do stworzonego w Białymstoku kolegium misjonarzy ludowych, które ze zlecenia Arcybiskupa Jałbrzykowskiego trudziło się nad odnowieniem życia wiary i postaw moralnych wiernych w Archidiecezji. Ponadto często głosił Słowo Boże w parafiach, przeprowadzał rekolekcje, wygłaszał konferencje o Miłosierdziu Bożym. Oddzielną sferą jego nauczającej posługi było głoszenie rekolekcji w zgromadzeniach zakonnych w różnych miejscach w kraju, miesięcznych konferencji do zakonnic w domach zakonnych w Białymstoku, a także rekolekcji dla kapłanów, głównie w rodzimej archidiecezji.

Bliskim posłudze Słowa Bożego i nie mniej ważnym terenem apostolstwa ks. Sopoćki była praca nad pogłębieniem wiedzy i świadomości religijnej wiernych. Włączył się czynnie w nurt działalności dydaktyczno-formacyjnej w dziedzinie katechizacji oraz zainicjował otwarte wykłady z zagadnień religijnych, przeznaczone głównie dla inteligencji. Już w pierwszych miesiącach po jego przyjeździe do Białegostoku, Arcybiskup Jałbrzykowski zlecił mu zorganizowanie kursu katechetycznego dla osób zakonnych i świeckich. Potem tradycyjnie już przez kolejne lata organizowanie i prowadzenie takich kursów stało się zadaniem ks. profesora. Obejmowały one głównie osoby świeckie i zakonne, które miały wspomagać księży katechetów w prowadzeniu nauczania religii w organizowanych przy parafiach punktach katechetycznych. Szkolenia te odbywały się najpierw co miesiąc, a później, w miarę nasycania zapotrzebowania na katechetów i zdobywania przez nich odpowiednich umiejętności, w odstępach rocznych.

Białystok stawał się po wojnie centrum administracyjnym, kulturalnym, ośrodkiem akademickim. Jawiła się potrzeba apostołowania w środowiskach inteligencji miasta. Ksiądz Sopoćko wyszedł na przeciw tej potrzebie. Zależało mu przede wszystkim na stworzenia możliwości pogłębienia wiedzy i świadomości religijnej u wiernych, zwłaszcza zaś inteligencji. Zorganizowane przez niego w 1951 roku wykłady otwarte w starym kościele farnym przy prokatedrze przetrwały w tygodniowej częstotliwości poprzez wszystkie lata jego czynnej pracy profesorskiej, a także i po przejściu na emeryturę. Później gdy nie sprawował on już bezpośredniej opieki nad nimi, trwały jeszcze przez jakiś czas, a ostatecznie naturalną drogą zanikły, a funkcję ich przejęły nowe formy apostolstwa wśród świeckich. Wykłady te obejmowały tematycznie zagadnienia z różnych dziedzin wiedzy teologicznej, filozoficznej, społecznej, historycznej. Jakkolwiek ks. Sopoćko nie wspominał wprost ani o skali tegoż przedsięwzięcia, liczbie uczestników wykładów czy tym bardziej o owocach tej akcji, niemniej należy przypuszczać, że odegrała ona ważną rolę w pogłębieniu świadomości religijnej bardziej wykształconych warstw wiernych. Nie wykluczone, że w jakiś sposób przygotowała ich do bardziej zaangażowanego osobistego życia w wierze, a także zainspirowała do ich własnego apostolstwa w swych środowiskach. Zorganizowanie wykładów, czyli opracowanie programu, wyszukanie prelegentów, zjednanie ich do prowadzenia zajęć, kosztowało niewątpliwie ks. Sopoćkę niemało trudu i poświęcania. Jedyną rekompensatą za to była świadomość słuszności i potrzeby prowadzonego dzieła oraz wdzięczność uczestników wykładów.

Ważnym terenem apostolskiego i zarazem społecznego zaangażowania ks. Sopoćki w Białymstoku, była nieobca mu już od wielu lat działalność na rzecz trzeźwości w społeczeństwie. Oddawał się jej od początku swej posługi kapłańskiej w Taboryszkach, potem w Warszawie i w Wilnie. Arcybiskup Jałbrzykowski powołując w Białymstoku Zespół Misjonarzy Diecezjalnych, do prowadzenia misji parafialnych, mocno zaakcentował w programie ich apostołowania sprawę trzeźwości. Świeckie władze lokalne utworzyły Komitet Walki z Alkoholizmem. Ksiądz Sopoćko został zaangażowany do akcji trzeźwościowej na obu odcinkach.

W 1947 roku mianowany został Dyrektorem Archidiecezjalnego Bractwa Trzeźwości. Zgodnie ze Statutami, do jego obowiązku należało zatroszczenie się o rozwój parafialnych Oddziałów Bractwa oraz koordynację ich działalności. Podejmując to zadanie wyjeżdżał do parafii, gdzie głosił kazania trzeźwościowe, organizował bractwa, wygłaszał referaty, dostarczał literaturę o tematyce trzeźwościowej. Wspominający tę akcję, jeden z jej uczestników stwierdził, że owoce jej przerosły oczekiwania prowadzących ją. Inny z kolei wyznał, że tam gdzie ks. Sopoćko prowadził rekolekcje czy misje trzeźwościowe, tam następowało odrodzenie moralne, a trzeźwość odnajdywała dla siebie podatny grunt.

Wejście ks. Sopoćki do Komitetu Walki z Alkoholizmem nastąpiło wskutek zaproszenia ze strony tegoż Komitetu. Należy przypuszczać, że władzom świeckim, a najprawdopodobniej konkretnym osobom przejętym walką o trzeźwość społeczeństwa, należącym do Komitetu, zależało aby pozyskać do współpracy w osobie ks. Sopoćki doświadczonego na tym polu działacza. Ksiądz Sopoćko bardzo poważnie i odpowiedzialnie włączył się w prace Komitetu. Musiał też cieszyć się zaufaniem jego członków, skoro powierzono mu nawet funkcję wiceprzewodniczącego. Tym samym w jego gestii znalazły się szerokie uprawnienia, które skrzętnie wykorzystał. Wraz z bardziej zaangażowanymi działaczami tegoż komitetu podjął energiczną akcję antyalkoholową, obejmującą poszczególne powiaty województwa białostockiego.

Dzięki ich staraniom zorganizowane zostały powiatowe komitety, które zaczęły czuwać nad realizacją antyalkoholowej ustawy sejmowej, zakazującej między innymi sprzedaży alkoholu w dni przedświąteczne i soboty oraz w dni wypłat poborów, a także sprzedawania alkoholu dzieciom i młodzieży. Po roku działania komitetów sprzedaż alkoholu zdecydowanie się zmniejszyła. Wywołało to niezadowolenie ze strony instytucji czerpiących zyski ze sprzedaży alkoholu. Na jednym z zebrań Komitetu przedstawiciel Banku Polskiego oświadczył, że akcja ma za zadanie powstrzymanie ludzi od nadużywania alkoholu produkowanego nielegalnie i wyeliminowanie tej produkcji, ale państwowy monopol alkoholowy nie może przez nią tracić swych zysków. Ksiądz Sopoćko stanowczo zaprotestował takiemu stanowisku, które ponad dobro moralne obywateli stawiało efekty ekonomiczne. Nie zmienił linii swego działania i nadal z oddanymi sprawie trzeźwości działaczami prowadził akcję zwalczania alkoholizmu. Nawet ją rozszerzył, gdyż objęte nią zostały także pomniejsze miejscowości czy parafie, do których dojeżdżano z odczytami i tam w konkretnych środowiskach wprowadzano nadal prawne zarządzenia antyalkoholowe. Jego niezłomna i zdecydowana postawa nie podobała się władzom prowadzącym pozorną w rezultacie politykę antyalkoholową. Rozwiązano więc aktualnie funkcjonujący Komitet Walki z Alkoholizmem, a w jego miejsce powołano nowy, ale już bez udziału ks. Sopoćki. Po zmianach politycznych w kraju w roku 1956 zaproszono go wprawdzie ponownie do udziału w pracach Komitetu, ale z powodu poszerzenia jego działalności o sferę uświadamiania rodzicielskiego niezgodnego z nauczaniem kościelnym, zrezygnował on z uczestnictwa w nim.

Odejście od współpracy ze świeckimi organizacjami antyalkoholowymi, pozbawiło wprawdzie ks. Sopoćkę możliwości szerszego i podbudowanego prawnymi środkami działania w społeczeństwie, nie wpłynęło jednakże na zmniejszenie jego gorliwości na tym polu. Poświęcał się nadal pracy trzeźwościowej posługując się dostępnymi mu środkami kościelnymi, czyli amboną, konfesjonałem, a także wytrwale propagował, co wskazane było już wyżej, ideę abstynencji w środowisku duchownych i alumnów seminarium, zachęcając ich do włączania się w prowadzone przez niego dzieło a zwłaszcza jego kontynuację w przyszłości.

Poza zaangażowaniem w akcję antyalkoholową ks. Sopoćko starał się też przyczyniać do jej rozwoju poprzez publikacje jej poświęcone. Podobnie jak wcześniej w Wilnie, pisał w różnych periodykach o zagrożeniach pijaństwa i alkoholizmu, o profilaktyce antyalkoholowej, zwłaszcza w wychowaniu młodzieży, o potrzebie trzeźwości i środkach do jej zachowania.

Ksiądz Sopoćko poza wskazanymi wyżej akcjami zakrojonymi na większą skalę, udzielał się również w mniej zauważalnych, jakkolwiek nie mniej istotnych działaniach o apostolskim charakterze. Otwarty był na zaproszenia innych do współdziałania w akcjach, które ci podejmowali. Pomagał np. w posłudze duszpasterskiej dla inteligencji. Utrzymywał kontakt z żeńskimi zgromadzeniami zakonnymi w Białymstoku, nie tylko poprzez wyznaczoną mu przez Kurię Arcybiskupią funkcję spowiednika w tych zgromadzeniach, ale też z własnej inicjatywy śpieszył z posługą duchową. W kręgu jego zainteresowania, wyrażonego głównie poprzez duchową opiekę i wsparcie, znajdowały się spontanicznie organizujące się ugrupowania ludzi świeckich, pragnących pogłębienia wiedzy i życia religijnego.

Innym wyrazem apostolskiego ducha ks. Sopoćki było opracowanie katechizmu i zbioru kazań w języku rosyjskim. Mając za sobą wileńskie doświadczenie kontaktów z Rosjanami czy mówiącymi po rosyjsku, wiedział jak wielki wpływ miała na nich sowiecka ateistyczna propaganda. Przekonał się też jednocześnie, że dużo można zdziałać dla przemiany świadomości religijnej tych ludzi poprzez ewangelizację wśród nich. Mając to wszystko na uwadze, jak również zakładając ewentualną możliwość w przyszłości akcji ewangelizacyjnej w Rosji przygotował wspomniane opracowania w języku rosyjskim. Przekazano o nim, jak nieraz się zwierzał, że wierzył w nawrócenie Rosji, gdyż naród uznawał za bardzo szlachetny i otwarty na przyjęcie prawd wiary, czego sam doświadczał w spotkaniu z Rosjanami. Dlatego zależało mu bardzo na wydaniu drukiem swego katechizmu, który mógłby być pomocny w ewangelizowaniu na Wschodzie, co niestety w owym czasie także w Polsce było niemożliwe. Prosił więc zaufane osoby, aby przepisywały fragmenty z katechizmu i wysyłały pod wskazane przez niego adresy na Białorusi i Wileńszczyźnie, by przynajmniej w ten dostępny jedynie w owym czasie sposób, wykorzystywać swe opracowanie.Wskazana powyżej duszpasterska i społeczna działalność ks. Sopoćki świadczy niewątpliwie o wielkości jego ducha wiary i apostolskiego zaangażowania. Nie poprzestawał na przeciętności, ale z wielką wrażliwością na sprawy Boże, potrzeby wiernych, wyczuwając i przewidując sytuacje podejmował dzieła służące dobru Kościoła i społeczeństwa. Wyjątkowość jego zaangażowania i postawy duszpasterza i społecznika podkreśla fakt, iż czynił to w większości z własnej inicjatywy, ponosząc ofiarnie trudy, często nie doceniony w znaczących przecież poczynaniach.
 
Czas Miłosierdzia, nr 1(129)/2001

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz