Po ślubach wieczystych jeszcze prawie przez miesiąc Siostra Faustyna pozostała w Krakowie, korzystając z posługi o. Józefa Andrasza SI, który podobnie jak o. Edmund Elter utwierdzał ją co do prawdziwości objawień, zalecał wierność łasce Bożej i posłuszeństwo. Pod koniec maja 1933 roku została skierowana do Wilna. Po drodze wstąpiła do Częstochowy, by Matce Bożej powierzyć swoje życie i misję, jaką otrzymywała od Boga.
W Wilnie Siostra Faustyna objęła obowiązek ogrodniczki, choć nie miała żadnego doświadczenia w tej pracy. Wolę Bożą przyjęła w duchu wiary, ufna, że Pan Jezus jej pomoże i pokieruje do ludzi, którzy doradzą: co, kiedy i jak trzeba zrobić, by w ogrodzie rosły piękne kwiaty, dorodne warzywa i owoce. Nie to jednak było jej największym zmartwieniem, ale spełnienie misji, którą powierzał jej Jezus. Czekała na obiecanego kapłana i na możliwości spełniania woli Bożej związanej z namalowaniem obrazu Jezusa Miłosiernego. Nadszedł tydzień spowiedzi – relacjonuje w dzienniczku – i ku mojej radości ujrzałam tego kapłana, którego już znałam wpierw, nim przyjechałam do Wilna. Znałam go w widzeniu. Wtem usłyszałam w duszy te słowa: „Oto wierny sługa Mój, on ci dopomoże spełnić wolę Moją tu na ziemi” (Dz. 263). Kapłanem tym był ks. Michał Sopoćko, wykładowca teologii pastoralnej na wydziale teologii Uniwersytetu Stefana Batorego oraz przedmiotów pedagogicznych na Wyższym Kursie Nauczycielskim, ojciec duchowny w wileńskim seminarium archidiecezjalnym, spowiednik wielu zgromadzeń, a wśród nich spowiednik tygodniowy sióstr w Zgromadzeniu Matki Bożej Miłosierdzia.
Ksiądz Sopoćko jako doświadczony spowiednik i kierownik duchowy starał się najpierw poznać swą penitentkę, by nie ulegać złudzeniom, halucynacjom czy urojeniom, które mogą mieć swe źródło w ludzkiej naturze. Zasięgał więc rady przełożonej m. Ireny Krzyżanowskiej co do życia zakonnego Siostry Faustyny i prosił o zbadanie jej zdrowia psychicznego i fizycznego. Po otrzymaniu pod każdym względem pochlebnych opinii i stwierdzeniu zdrowia psychicznego przez dr Helenę Maciejewską, ks. Sopoćko jeszcze przez jakiś czas zajmował stanowisko wyczekujące, częściowo nie dowierzał, zastanawiał się, modlił i radził światłych kapłanów, zachowując pełną dyskrecję co do treści objawień i samej penitentki. W końcu, jak sam wyznał: Wiedziony raczej ciekawością, jaki to będzie obraz, niż wiarą w prawdziwość widzeń Siostry Faustyny, postanowiłem przystąpić do namalowania tego obrazu. Porozumiałem się z mieszkającym w jednym ze mną domu artystą malarzem Eugeniuszem Kazimirowskim, który się podjął za pewną sumę malowania, oraz z siostrą Przełożoną, która zezwoliła Siostrze Faustynie dwa razy na tydzień przychodzić do malarza, by wskazać, jaki to ma być ten obraz.
Malowanie pierwszego obrazu Jezusa Miłosiernego rozpoczęto na początku stycznia 1934 roku w wielkiej dyskrecji. Ażeby nie zwracać uwagi sióstr – napisała przełożona m. Irena Krzyżanowska – odnośnie wewnętrznych przeżyć Siostry Faustyny, w każdą sobotę w godzinach rannych chodziłam z nią na Mszę świętą do Ostrej Bramy, a po Mszy świętej wstępowałyśmy do artysty malarza, któremu Siostra Faustyna udzielała dokładnych informacji, jak powinien wymalować obraz miłosiernego Pana Jezusa. Artysta malarz usilnie starał się dostosować do wszystkich wymagań Siostry Faustyny.
Malarskie odtwarzanie wizji, jaką Siostra Faustyna miała trzy lata wcześniej w Płocku, nasuwało kilka zasadniczych pytań, które ks. Sopoćko stawiał Siostrze Faustynie, a ona w prostocie serca przedstawiała je Jezusowi. Spojrzenie Moje z tego obrazu jest takie jako spojrzenie z krzyża (Dz. 326) – wyjaśniał Jezus – Te dwa promienie oznaczają krew i wodę: blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz... Szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie, bo nie dosięgnie go sprawiedliwa ręka Boga (Dz. 299). Wątpliwości budziła jeszcze treść podpisu. Ksiądz Sopoćko prosił Siostrę Faustynę, by i o to za- pytała Jezusa. Jezus mi przypomniał – zapisała w dzienniczku – jako mi mówił pierwszy raz, to jest, że te trzy słowa muszą być uwidocznione. Słowa te są takie: „Jezu, ufam Tobie” (Dz. 327).
Po kilku miesiącach, w czerwcu 1934 roku, prace nad obrazem dobiegały końca. Siostra Faustyna nie była jednak zadowolona, choć malarz i ks. Sopoćko starali się uczynić wszystko, aby wiernie oddać wizję Jezusa. Gdy wróciła do klasztornej kaplicy, żaliła się Panu Jezusowi: Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś? (Dz. 313). W odpowiedzi usłyszała: Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce Mojej (Dz. 313).
Po ukończeniu prac malarskich ks. Sopoćko umieścił obraz w ciemnym korytarzu klasztoru sióstr bernardynek przy kościele św. Michała, którego był rektorem. Obraz ten był nowej treści – wspominał – i dlatego nie mogłem go zawiesić w kościele bez pozwolenia Arcybiskupa, którego wstydziłem się o to prosić, a tym bardziej opowiadać o pochodzeniu tego obrazu. Siostra Faustyna przynaglana przez Jezusa żądała jednak, aby ten obraz był umieszczony w kościele. W Wielkim Tygodniu 1935 roku oświadczyła ks. Sopoćce, że Jezus żąda, by ten obraz umieścić na trzy dni w Ostrej Bramie, gdzie przed Niedzielą Białą (pierwszą po Wielkanocy) będzie triduum na zakończenie Jubileuszu Odkupienia świata. Wkrótce dowiedziałem się – pisze ks. Sopoćko – że będzie owo triduum, na które ksiądz proboszcz ostrobramski, kanonik Stanisław Zawadzki, prosił mię, bym wygłosił kazanie. Zgodziłem się pod warunkiem umieszczenia owego obrazu jako dekoracji w oknie krużganku, gdzie on wyglądał imponująco i zwracał uwagę wszystkich bardziej niż obraz Matki Boskiej.
Radością tych dni dla Siostry Faustyny było przede wszystkim spełnienie się życzeń Pana Jezusa: obraz Miłosierdzia został wystawiony do czci publicznej w miejscu najbardziej znaczącym w Wilnie, w sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej, i to w dniu, który został przez Niego wyznaczony na święto Miłosierdzia Bożego. Ksiądz Sopoćko głosił kazanie o miłosierdziu Boga, w czasie którego Siostra Faustyna zobaczyła, jak Jezus na obrazie przybrał żywą postać, a Jego promienie przenikały do serc ludzi zgromadzonych na tej uroczystości, czyniąc ich szczęśliwymi. Do niej powiedział: Tyś świadkiem miłosierdzia Mego, na wieki stać będziesz przed tronem Moim jako żywy świadek miłosierdzia Mego (Dz. 417).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz